Mowa wygłoszona podczas pogrzebu Józefa Niesyto
w dniu 26 stycznia 2022 r. 

  

"Kaj jest Józek?" - tak spytała się jego mama Anna kiedy jego tata Stanisław, po ucieczce na wschód przed Niemcami w 1939 r., wrócił bez synka do rodzinnego domu w Katowicach Załężu. Dziadek Józek tak opisał to wydarzenie w swoich wojennych wspomnieniach:

„Ojciec dotarł do Katowic. Wchodząc po schodach do domu przy ul. Wojciechowskiego (dziś Gliwicka), zobaczyli mamę nalewającą w sieni wodę do konewki.(…). Mama się obejrzeli i widząc swego męża od razu zapytali „Kaj jest Józek?”. Pierwszą myślą mamy było to, że nie żyję. Przywitanie było długie i długo tata musieli mamie tłumaczyć, że przyjadę później, bo jestem w szpitalu, ale już prawie jestem zdrowy. Mama uspokoili się, ale uwierzyła w słowa taty dopiero kiedy do domu przyszła moja karta z własnoręcznie napisaną wiadomością, że wracam do zdrowia. Wszystkich to uradowało. Zaraz też zrobili paczkę z łakociami, z ciastkami i cukierkami, którą wysłali do mnie do szpitala”.

Historia lubi się powtarzać. Po ponad 80 latach od tego wydarzenia my dziś też pytamy: „Kaj jest Józek?”. Ale tym razem nie ma już taty, który tłumaczą, że przyjdzie później, bo już prawie jest zdrowy. Nie ma mamy, która uspakaja się  po otrzymaniu kartki, że Józek wraca do zdrowia. Nie robimy do szpitala paczki z łakociami, ciastkami i cukierkami - bo go już tam nie ma. 

Kaj więc jest Józek? Kaj jest Józek - ten kochany syn, kaj jest Józek - najdroższy mąż, kaj jest ten Józek – troskliwy ojciec, kaj jest Józek – dobrotliwy dziadek, kaj jest ten Józek –  żartobliwy pradziadek, kaj jest Józek – były marynarz Marynarki Wojennej, kaj jest Józek – muzyk, społecznik i działacz, kaj ten Józek – katolik i budowniczy kościoła? Kaj żeś jest?

Twoja ziemska droga, kochany dziadku, dobiegła końca. Nie była ona łatwa i cierpienia Cię nie omijały, ale to nie było istotne, bo z pokorą przyjmowałeś to co Bóg zsyłał. Tyś był przy nas, a my byliśmy przy Tobie, szczególnie babcia, która otaczała cię każdego dnia swą miłością i opieką, a ty się tym samym jej odwzajemniałeś. Tyś jest naszą nadzieją na długie szczęśliwe lata pełne pogody ducha. Nigdy nie zapomnimy Twojego uśmiechu który gościł na Twojej twarzy, Twojego śpiewu z prawnukami, kosi-kosi łapci i myszek z chusteczek, Twojej gry na organkach i akordeonie, Twoich stateczków wystruganych z kory, Twoich wojennych wspomnień, Twoich zdolności tanecznych i aktorskich, a to co najbardziej w Tobie uderzało to to, że nie narzekałeś, że wszystko przyjmowałeś ze spokojem, a Twój optymizm nawet tak sędziwym wieku nadal nas zadziwia i podnosi na duchu. Dziękujemy Bogu za takiego Józka. Dziękujemy Ci że byłeś z nami. Tyś jest dziadkiem który nigdy nie przeminie i będzie żył wiecznie. I tak się stało.

Bo wiemy kaj jest Józek.

Dziś bowiem dotarłeś do celu swej wędrówki. Do wieczności, w której jest dom przygotowany dla Ciebie przez naszego Pana. Dom, w którym czekają na Ciebie rodzice, siostry, brat Stanik, żona Genia, krewni oraz wszyscy zmarli przyjaciele. Teraz w tym domu będziesz również czekał na nas. Nie mówimy więc „Żegnaj” lecz „Do widzenia”.

Drodzy zebrani, w swych wojennych wspomnieniach dziadek wspomina swój powrót do domu w Katowicach – czyż nie tak mogło wyglądać jego przyjście do domu w Niebie?

„Pozdrowiłem wszystkich krzycząc: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”! Mama na te słowa wyskoczyła z pokoju i zaczęła mnie tulić. Będąc w takim uścisku słychać było tylko szlochanie mamy. Tata pracując przy oknie dopiero oprzytomniał jak usłyszał to szlochanie mamy. Obrócił się i zauważył swego synka. Była to radość jakiej nie potrafię opisać. Za chwilę w naszym domu była cała kamienica sąsiadów, którzy mnie serdecznie witali. W końcu poszedłem się porządnie po podróży umyć. Potem modlitwa i jedzenie. Mama przyszykowali mi śniadanie – chleb, który sama upiekła, z masłem, kawą z mlekiem. Jakie to pierwsze śniadanie w domu było pyszne. (…) Potem opowiadałem o moim powrocie do domu”

Do widzenia dziadku.

 

 

Dziadek został pochowany na cmentarzu przy ul. Granicznej w Hajdukach Wielkich (Chorzowie Batorym). Msza pożegnalna została odprawiona w kościele pw. Dobrego Pasterza, z którym był związany od czasu budowy kaplicy aż do lat 80, kiedy przeprowadził się do Chorzowa II.